poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 3: Instytuty

zakładka dt. bohaterów zostałą zaktualizowana          
♫ P&S L&L ♫

                 W klasie pana Graysona siedzieliśmy już trzy godziny. Wszyscy byli pogrążeni w ciszy i każdy z nas wpatrywał się w któryś z czterech kątów pomieszczenia.
Z dziedzińca, policja przeprowadziła nas prosto do różnych klas, dzieląc uczniów mniej więcej po dwadzieścia pięć osób. Jedyną osobą którą znałem w tej klasie była Laura. Siedziała pod ścianą i udawała, że patrzy w buty co chwilę zerkając w moją stronę. Kilka razy przyłapałem ją na wpatrywaniu się we mnie, na co ona momentalnie odwróciła wzrok.
              Naszym wybawieniem okazała się pani Grunwald, nauczycielka hiszpańskiego. Przyszła po nas i oznajmiła, że dyrektor zarządził apel w sali gimnastycznej. Spojrzałem pytająco na Laurę, ale ona tylko szeroko otworzyła oczy i wzruszyła ramionami.
Kierowaliśmy się za panią prosto do auli. Stanąłem pod ścianą i czekałem na rozwinięcie akcji. Brązowowłosa dotrzymała mi towarzystwa.
- Co jak co, ale ja mam złe przeczucia.- zaczęła rozmowę.
Pokiwałem twierdząco głową, bo takie same myśli nawiedzały mój umysł odkąd zobaczyliśmy wisielca.
- Myślisz, że coś wprowadzą nowego?
- Wydaję mi się, że tak. Z pewnością zasady staną się bardziej ostre i dopracowane.
Wyciągnęła z plecaka jabłko i zaczęła je jeść. Zachowywała się zupełnie normalnie, tak jakby cała zaistniała sytuacja w ogóle jej nie dotyczyła.
Nie potrafiłem wzrokiem zlokalizować moich przyjaciół. Byłem otoczony w większości ludźmi, których kompletnie nie znałem.
Na scenę wszedł dyrektor.
- Nie będę was oszukiwać, bo każdy widział to co się stało dzisiejszego poranka. Nie ukrywam, że da wszystkich był to ogromny szok. Jestem przekonany, że przez to wydarzenie, nie tylko spadniemy w rankingu szkół, ale również zostanie przeprowadzona ścisła kontrola. Jako dyrektor tej oto placówki, nie mogę pozwolić aby taka sytuacja miała swój powrót w przyszłości. Od tej chwili zasady obowiązujące w tej szkole zostają zmienione, począwszy od podzieleniu was na instytuty, kończąc na zmianie regulaminu. Z mojej strony to wszystko. Oddaje głos panu Harrisonowi.
- A mogłam zostać w Raymont.- szepczę Laura


               Przez niecałą godzinę dyrekcja zdążyła dodzwonić się do wszystkich rodziców informując ich o zmianach które nastąpiły.  Nadal staliśmy w auli. Każdy z nas był zdezorientowany, a cisza wokół przytłaczała najbardziej.
- Instytuty zostały ustalone już dużo wcześniej, czekaliśmy tylko na odpowiedni moment.- zabrał głos pan Harrison.- Przedstawiam wam cztery instytuty: Sedah, Desart, Robson, Willson. Będę wyczytywać nazwiska, wymienione osoby proszę aby udały się do klasy 116.- powiedział dosłownie na jednym wdechu.- Jako pierwszą zapraszam Arianę Walter.
Dziewczyna obok nas podniosła się z miejsca. Miałem z nią angielski, była strasznie mądra. Lubiłem ją.
            Mężczyzna wyczytywał kolejno nazwiska, aż w końcu doszło do mnie. Udałem się powolnym krokiem do wspomnianej klasy. Ledwo wszedłem do środka, a siedzący nauczyciele zaczęli notować coś na pożółkniałych kartkach.
- Imię i nazwisko.- zapytał jeden z nich.
- Luke Hemmings.

          Seria pytań trafiła we mnie jak karabin maszynowy. Zaczęło się od najzwyklejszych typu ile masz lat, co lubisz robić, a skończyło się na czysto psychologicznych pytaniach, które często używałem w sztuczkach magicznych. Grupka nauczycieli na każdym kroku próbowała mnie złamać na najprostszych odpowiedziach. Pytali się czy lubię psy, a za jakiś czas przedstawili sytuacje, że atakuje mnie pies i na swoją obronę mam broń. Gdybym powiedział, że bym go zastrzelił, byłoby to nie zgodne z prawdą, gdyż lubię psy.
Widziałem w ich mowie  ciała, że są lekko zestresowani, może lekko przestraszeni, że wiem o co im chodzi.
Przy każdej odpowiedzi uśmiechałem się szeroko, co denerwowało ich dwa razy bardziej. Byłem dumny z siebie.
Zrezygnowani po dwudziestu minutach skierowali mnie do sali 112, a ja dumnym krokiem przekroczyłem drzwi.
          Kiedy wszedłem do sali, od razu rzuciła się na mnie Nina. Na początku byłem zszokowany, ale szybko odwzajemniłem uścisk. Kiedy się od siebie odsunęliśmy przyjaciółka poprowadziła mnie do kąta gdzie siedziała z Arianą, Charlotte, Austinem i Drake'm. Przywitałem się z znajomymi i zająłem miejsce obok kaloryfera.
- Gdzie jest Thomas?- zapytałem, martwiąc się o swojego przyjaciela. Wszyscy wzruszyli ramionami.
- Nie sądzicie, że to trochę pogrzane? - zapytała Ariana.- Akurat wymyślili "instytuty".- na to słowo zrobiła cudzysłów w powietrzu.- kiedy przed szkołą zawisnął wisielec.
- Ponoć planowali to od dawna. Zastanawia mnie tylko ile będziemy jeszcze tutaj siedzieć i czekać, aż czegokolwiek się dowiemy.- tym razem głos zabrał Drake.
- Co wam kazali robić w tym pokoju?- zapytała nagle Nina.
Wszyscy mówili o swoich przeżyciach. Arianie i Drake'owi kazali wyliczać dziwne równania, Ninę poprosili o bieg na sto metrów, Austinowi podsunęli jakiś plan działania i kazali mu ustawić odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach, tylko mi i Charlotte zadawali pytania. Ta sprawa zdecydowanie nie była normalna.
     
             O godzinie siedemnastej zwolnili nas wszystkich do domu. Na samą myśl, że mam tam wrócić i obsługiwać spaślakowi, zbiera mi się na zwrócenie wczorajszego jedzenia.
Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem muzykę w telefonie. Standardowo wychodząc z szkoły dostrzegłem Laurę wsiadającą do czarnego auta. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i ruszyłem przed siebie.
           Zawsze kiedy szedłem parkiem, przy trzeciej ławce obok fontanny sięgałem po papierosa, a przy piątej dopiero go zapalałem, nigdy nie wcześniej, nigdy nie później.
Mój telefon zawibrował przerywając mi piosenkę. Zdziwiłem się ponieważ rzadko piszę smsy. Wyciągnąłem go z tylnej kieszeni dżinsów, a na wyświetlaczu ukazał mi się ciąg liczb oraz kawałek wiadomości "Gratulujemy przyjęcia do..". Początkowo nie zorientowałem się o co chodzi, dopiero po chwili przypomniałem sobie o głupich inicjacjach. które przechodziliśmy dziś w szkole. Zaciągnąłem się i przy drugim zdaniu wypuściłem dym z  ust.
" Gratulujemy przyjęcia do Instytutu. Według naszych badań przypasowaliśmy Cię do Instytutu Robsona. Jesteśmy z ciebie dumni Luke'u Hemmingsie."
- Jak można być dumnym kurwa z niczego? - pomyślałem, chyba jednak na głos bo po chwili usłyszałem odpowiedź.
- Nie wiem, widocznie można.- odwróciłem głowę i moim oczom ukazała się Laura. Stała przede mną z uśmiechem na ustach, w jednej ręce trzymała telefon, a w drugiej kawę. Podeszła do mnie i dwoma palcami wyciągnęła mi słuchawkę z ucha i włożyła do swojego. [wybierz z playlisty P&S L&L]
- Are you mine?- zaśpiewała razem z Alexem Turnerem i obróciła się wokół własnej osi. Zaśmiałem się z niej i zaciągnąłem się po raz kolejny. Miałem już wypuszczać powietrze, gdy nagle dziewczyna przyłożyła swoje usta do moich, zabierając mi cała zawartość papierosa, po czym odwróciła głowę w prawo i wypuściła dym. Stałem sparaliżowany, jeszcze przez chwilę nie świadomy co się przed chwilą stało.- Parker & Simpson light. Całkiem dobre.- skomentowała to wszystko. Nie potrafiłem inaczej zareagować niż wybuchem śmiechu.
- No więc do jakiego instytutu cię przydzielili?- zapytałem, aby jakoś zacząć rozmowę.
- Robson. Czymkolwiek to się różni od pozostałych.- odpowiedziała i wywróciła teatralnie oczami.- A ciebie?
- Również.
- No widzisz, a byłabym przysiąc, że nie mamy ze sobą nic wspólnego.- uśmiechnęła się szeroko, ukazując swój aparat na zęby na co ja odpowiedziałem jej tym samym.

              Włóczyłem się z Laurą po mieście jeszcze dobre dwie godziny. Zwiedzaliśmy lumpeksy, przymierzając ogromne futra oraz wielkie kapelusze. Sprawdzaliśmy również antykwariaty. Dziewczynie udało się nawet kupić kilka książek, między innymi kolejną część "Więźnia Labiryntu" o której opowiadała mi przez cały czas i co drugie słowo wtrącała " musisz to przeczytać to jest takie dobre". Miło spędzałem z nią czas, mimo że praktycznie się nie znaliśmy. Imponowała mi jej odwaga oraz pewność siebie. Była zdecydowanie kimś, kim chciałbym być.
Kończąc naszą wycieczkę po sklepach udaliśmy się na stację i kupiliśmy sobie po kawie. Odprowadziłem koleżankę na przystanek, a sam udałem się w kierunku domu. 
              Idąc  chodnikiem zapaliłem kolejnego papierosa. Zawsze tak robiłem kiedy musiałem nad czymś pomyśleć. W tle z moich słuchawek dobiegał mnie zmęczony głos Hoziera śpiewającego o zabieraniu do kościoła. Mimo, że nie byłem zbyt religijny to uwielbiałem tą piosenkę, a najbardziej jej przekaz. Nie potrafiłem słuchać czegoś innego kiedy miałem zapalić i pomyśleć.
Rozmyślałem o śmierci Gilbiarta. Zawsze był uśmiechnięty, w szkole nigdy nie bywał sam. Obracał się w towarzystwie tzw. szkolnej "elity" i był osobą, którą nie sposób było nie polubić. Miałem z nim nawet niektóre lekcje. Uwielbiałem w nim poczucie humoru, nikt w sumie nie rozbawiał mnie tak jak on.  Nigdy nie przypuściłbym, że może mieć problemy. Nigdy nie przypuściłbym, że się czymś martwi. Nigdy nie przypuściłbym, że jest w stanie odebrać sobie życie.
            Przekroczyłem próg holu, a jak zawsze powitała mnie uśmiechnięta Diana życząc mi miłego dnia. Sprawdziłem jeszcze skrzynkę, w której z resztą i tak nic nie było i udałem się na moje piętro.
Szedłem po schodach i starannie omijałem co drugi stopień, cały czas patrząc pod nogi. Ta nerwica mnie chyba kiedyś wykończy.
Dotarłem pod właściwe drzwi i nacisnąłem na klamkę. Standardowo do moich nozdrzy dobiegł olbrzymi smród, a żołądek podskoczył do gardła. Poszedłem w kierunku pokoju. Usłyszałem ciche skrzypnięcie podłogi i natychmiastowo się odwróciłem. Najbardziej spodziewałem się tam Roberta z zaciśniętymi pięściami i z chęcią zmasakrowania mi twarzy wypisaną na mordzie. Spodziewałem się także myszy, kota którego nie mieliśmy, żaby która i tak tu by nie weszła, krokodyla, dinozaura, Świętego Mikołaja, ale nigdy, nigdy nie spodziewałbym się tam matki.
Widziałem ją pierwszy raz od jakiś dwóch tygodni i gdybyśmy spotkali się na mieście z pewnością bym jej nie poznał. Była zdecydowanie dwa razy chudsza, teraz ubrania na niej dosłownie wisiały niczym na wieszaku. Miała czerwone oczy, a pod nimi wielkie fioletowe podkówki, z pewnością od niewyspania. Oprócz tego na jej zawsze pięknych blond włosach zaczęły się pojawiać siwe pasma. Popatrzyłem na nią jeszcze przez chwilę. Ona co jakiś czas otwierała i zamykała buzie jakby chciała coś powiedzieć, ale się bała albo nie potrafiła dobrać słów.
- Cześć.- rzuciłem i szybkim krokiem wszedłem do pokoju.
                 Nawet nie wiem kiedy, ale udało mi się zasnąć i z mojej pięknej krainy snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Na wpół żywy udało mi się przetrzeć oczy i usiąść do pozycji pionowej. Kątem oka spojrzałem na elektroniczny zegarek na parapecie, który wskazywał 22:42. Kto do cholery o tej godzinie zapragnął nas odwiedzić? Kto w ogóle zapragnął nas odwiedzić?
- Otwórz ktoś do cholery.- krzyknął Robert z sypialni, kiedy ktoś nacisnął go po raz kolejny. Pokazałem ogrowi środkowy palec, którego w sumie i tak nie zobaczył i  wstałem z łóżka. Podszedłem do drzwi i spojrzałem przez Judasza. Niestety nic nie zobaczyłem, bowiem musiało zgasnąć światło na korytarzu, albo gość zasłonił go palcem. Odkluczyłem i odtworzyłem drzwi, a moim oczom ukazała się Nina.
- Co ty tu robisz o tej godzinie?- zapytałem i wyszedłem na korytarz zamykając za sobą drzwi.
- Ciebie też miło widzieć Luke.- puściła mi oczko, a ja założyłem ręce na klatkę piersiową.- W każdym bądź razie, gdzie cię przyjęli? Bo mnie do Desart. Nie wiem w sumie co mam o tym myśleć, ale wydaje mi się być w porządku, Skylar, siostra Drake'a też została...
- Nina, znam cię nie od dziś. Skończ ten słowotok i mów o co chodzi.- położyłem jej rękę na usta uciszając ja.- Robson.- zabrałem rękę i pozwoliłem jej mówić.
Przełknęła głośno ślinę i chwyciła się za ręce próbując uspokoić ich drżenie.
- Myślę.- wzięła włosy za ucho.- to znaczy prawie jestem pewna...
- No mów.- pospieszyłem ją
- Luke, sądzę że instytuty nie są wymyślone bez powodu, a te testy zostały opracowane już dawno temu. Od początku nas obserwowali. Od pierwszej naszej lekcji. Pierwszego naszego dnia w szkole, teraz tylko nas posegregowali. Nie jestem jeszcze tego do końca pewna, zamierzam się spotkać jutro z Drake'm i spróbować się włamać na stronę szkoły. Chcę, żebyś też tam był.- pokiwałem twierdząco głową próbując zebrać w jedno miejsce nowo zebrane informacje. Pocałowałem Ninę i zacząłem się cofać do drzwi. Już naciskałem klamkę, kiedy przyjaciółka powiedziała mi coś przez co zupełnie straciłem czucie w kolanach.
- A i jeszcze jedno Luke. Tego jestem pewna.- popatrzyła mi głęboko w oczy.- Gilbiart nie popełnił samobójstwa.


Witam was misie bardzo serdecznie w 3 rozdziale.
Jak zawszę proszę was, żebyście dali mi o sobie znać w komentarzach i napiszcie mi swoją opinię na temat moich wypocin. 
Jak widzicie (niestety tylko osoby na komputerach) zaktualizowałam wygląd swojego bloga i dodałam muzykę. Jest ona ważna w szczególności dla bohaterów WNB i mam nadzieję, że znajdziecie odniesienia do tych piosenek w moich rozdziałach.
Chciałam was jeszcze poinformować, że przez miesiąc pełnie staż na
(button również u mnie w linkach)
i jeśli chcielibyście zwiastun swojego opowiadania to z chęcią go wykonam 
(póki co nie widnieje jeszcze tam moja podstrona, moja pierwsza notka pojawi się tam prawdopodobnie w piątek)
na dzisiaj to już tyle, życzę wam miłego poniedziałku! 
Do zobaczenia z rozdziałem czwartym już za tydzień!
Trzymajcie się ciepło
papa!
honey †

4 komentarze:

  1. Wow, wow, wow!
    Przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale wcześniej nie znalazłam czasu, żeby wpaść. Ciągłe wyjazdy, choroba - masakra.
    Wracając do rozdziału. Strasznie mi się podobał! Z części na część robi się coraz ciekawiej. Bardzo zainteresowała mnie sprawa z instytutami, jestem ciekawa o co naprawdę chodzi. I chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o każdym z nich.
    Scena w parku z Luke'm i Laura była świetna. Normalnie, aż się uśmiechnęłam. :) Laura to mega intrygująca dziewczyna!
    I wspomnienie o "Więźniu' - ma dobry gust. :D
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Ściskam mocno i pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo jak ja kocham twoje komentarze <3!!
      Dziekuje bardzo za mile slowa i ciesze sie ze ci sie podoba<3 mam nadzieje ze w kolejnych rozdzialach cie nie zawiedze :*

      Usuń
  2. Nie mam dzisiaj weny do komentowania, więc przepraszam. Powiem tylko tyle, że rozdział genialny i bardzo mi się podobał.
    Pozdrawiam!
    Elliaze

    OdpowiedzUsuń